Medziugorje – powiew świętości

„Tu nie przyjeżdża się turystycznie. Przyjeżdża się na spotkanie z Bogiem. To jest Boska chwila dla świata”

 (kardynał Bernardino Echeverria Ruiz z Ekwadoru na temat Medżugorja-fragment )

 

Różaniec nicią łączności z Matka Bożą

Nikt z nas nie jest bez grzechu. Na skutek ludzkiej ułomności wszyscy popełniamy błędy. Wielkopostne wezwanie: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”jest więc ciągle aktualne, przez cały okres roku liturgicznego, przez całe nasze życie. Każdy z nas potrzebuje przemiany serca, aby ciągle na nowo przybliżać się do Jezusa. Święta Katarzyna ze Sieny mawiała, że świętość polega na nieustannym podnoszeniu się z grzechów. Dzięki modlitwie, a szczególnie dzięki Eucharystii będącej najpełniejszą i najlepszą modlitwą, wszyscy możemy wejść na drogę nawrócenia.  To właśnie dzięki modlitwie niej między Bogiem a człowiekiem otwiera się taki swoisty „kanał komunikacyjny”, przez który Pan Bóg może wejść w nasze życie, przemieniać je i nieustannie ubogacać Swoimi darami. Tak jak kwiat potrzebuje wody, tak człowiek potrzebuje modlitwy, bez której jego dusza mizernieje, aż w końcu usycha. Przez Swoje objawienia i orędzia Maryja wielokrotnie uczy nas modlitwy. Jest przecież naszą Matką, która z matczyną czułością i wielkim wyrozumieniem uczy nas, jak mamy postępować, aby być szczęśliwymi. Pisząc ten artykuł, po raz kolejny, moje myśli biegną do tej hercegowińskiej ziemi, od której bije powiew świętości. Moim zadaniem nie jest przekonać kogoś do wiary w objawienia Pięknej Pani na medżugorskiej ziemi, lecz podzielenie się własnymi przeżyciami z każdym człowiekiem dobrej woli. Czuję się zobowiązany do tego, żeby podzielić się moimi wrażeniami z tego miejsca, które dane mi już było nawiedzić dwadzieścia razy. Maryja w Medżugorju, podobnie jak w Lourdes, nie przestaje nas zachęcać do przemiany życia. W tym celu zaprasza nas do ciągłego korzystania z Sakramentów Świętych, do udziału we Mszy św. i odmawiania modlitwy różańcowej. Liczne przemiany ludzkich serc, nawrócenia i cuda, które każdego roku dokonują się w Medżugorju, są jakby „językiem dla tych, którzy są w stanie je pojąć”. Podobnie jak cuda i nawrócenia opisane na kartach Ewangelii, tak i one nie są przez wszystkich rozumiane i akceptowane. Często wywołują nawet najróżniejsze i najbardziej sprzeczne reakcje. Aby uwierzyć, nie wystarczy czasem być świadkiem cudu albo czytać relację o nim; trzeba mieć w duszy łaskę oświecenia, a w umyśle uległość, gdyż Boże prawa nie zawsze odpowiadają ludzkiej logice. Serce zatwardziałe nie ustępuje cudowi. Jednak Bóg, który z miłości ku nam „zamknął się” w kawałku kruchego i tak łatwo zniszczalnego chleba, nie narzuca się. Oddaje się naszej wolności i miłości. Orędzia z Medziugorja nie są dla nikogo przymusem, lecz kolejną zachętą do wejścia na drogę niesamowitej przygody, której celem jest spotkanie z Matką Bożą i wędrowanie z Nią zawsze w tym samym kierunku: do Jezusa. Maryja w Medżugorju nie przestaje nas prosić o modlitwę. Podobnie jak lekarz przepisujący lekarstwa na choroby, Ona także „przepisuje” nam różaniec: swoisty „antybiotyk” na chorą duszę, która pozbawiona Bożego pokoju może stać się motorem napędzającym zło. Poprzez modlitwę człowiek odczuwa swoją życiową łączność z Bogiem, wielbi Go, dziękuje Mu za otrzymane dary i z zaufaniem oczekuje od Niego wszystkiego, czego potrzebuje, a zwłaszcza zbawienia. Serce miłosiernego Boga wrażliwe jest na prośby każdego człowieka (Łk 11, 9-13). Siostra Łucja z Fatimy powiedziała kiedyś, że dzięki modlitwie różańcowej ludzie są zdolni uprosić wiele łask. Różaniec, o którym przypomina nam Pani z Medżugorja, jest taką nicią łączności człowieka z jego niebieską Matką. Święta Bernadeta Soubirous z Lourdes mówiła, że odmawianie różańca podczas zjawień w grocie stwarzało między nią a jej Panią najbliższą, zachwycającą łączność, zupełne zatonięcie w sobie i zapomnienie o całym świecie. Gdy Bernadeta kończyła swoje „Zdrowaś Maryjo” i na swoim zubożałym różańcu przesuwała kolejny paciorek, a Piękna Pani choć milczała, ale uważnie śledząc jasnymi oczami jej ruchy, również przesuwała w palcach o jedną perłę dalej swój długi, lśniący różaniec – wtedy to nie było już tylko wspólne odmawianie modlitwy, lecz oszałamiające serce połączone z przedmiotem swojej miłości. Wydawało się, że każda z nich trzymała w ręku przeciwny koniec tego samego „pręta”, przez który przepływała od jednej do drugiej nie tylko gorąca tęsknota duszy, ale i żywa, pełna serdeczności krew, a stary, mocno zniszczony różaniec nabierał dla małej wizjonerki nowego, nie znanego dotąd znaczenia. Nawrócenie bez modlitwy jest niemożliwe. Każdy z nas zaproszony jest do wzrastania w modlitwie, do jej ciągłej nauki. Tylko ten, kto się nie modli, nie może nauczyć się dialogowania z Bogiem. Człowiek, który odrzuca modlitwę, zamyka się na doświadczenie Boga. W jednym z orędzi Pani z Medżugorja prosi nas, żebyśmy nie zapominali o tym, że przemijamy jak polny kwiat, który jest widoczny z daleka, lecz znika w jednej chwili. Nikt z nas nie ma trwałego miejsca na ziemi. Dzięki modlitwie każdy z nas może już tutaj poczuć przedsmaku nieba, które jest naszym ostatecznym przeznaczeniem. Maryja prosi również o to, żebyśmy pozostawiali znak dobroci i miłości wszędzie tam, gdzie przechodzimy. Po miłości ludzie poznają, że jesteśmy uczniami Jezusa, jak mówi Ewangelia. Modlitwa różańcowa otwiera przed nami nowe horyzonty, wprowadza nas w szkołę Maryi, gdzie wszyscy uczymy się miłości Boga i bliźniego. Tylko ten, kto się modli, może doświadczyć nadziemskiej miłości i pokoju i stać się świadkiem Bożej miłości wśród ludzi.

Wydarzenie z Civitavecchia

W tym roku mija 12 lat od czasu, kiedy mała, gipsowa figura Matki Bożej z Medżugorja o wysokości 42 cm., wielokrotnie płakała krwawymi łzami. Świadkami tego niezwykłego wydarzenia, które miało miejsce na przedmieściach rzymskiego portu Civitavecchia (czyt.:„Cziwitawekkia”) było kilkaset osób na czele z miejscowym biskupem. Komisja teologiczna przekazała wyniki swoich prac biskupowi Girolamo Grillo, który na Wielkanoc 1997 oficjalnie ogłosił, że uznaje nadprzyrodzony charakter zjawiska krwawych łez figurki Matki Bożej, która została zakupiona we wrześniu 1994 roku w Medżugorju przez don Pablo Martina, proboszcza parafii św. Augustyna w Pantano, znajdującej się na peryferiach Civitavecchia. Będąc z pielgrzymką w Bośni i Hercegowinie, don Pablo kupił figurkę Matki Bożej, którą podarował w prezencie rodzinie państwa Fabio i Anny Marii Gregorii. 32 letni Fabio rok wcześniej przez dwa miesiące uczęszczał na niedzielne spotkania Świadków Jehowy. Po zerwaniu wszelkich kontaktów z tą sektą, bardzo pragnął w swoim ogrodzie umieścić figurę Matki Bożej, aby zaznaczyć swoją przynależność do Kościoła Katolickiego. Zaraz po tym jak otrzymał od swego proboszcza figurę, zbudował dla niej małą kamienną niszę. Niezwykły fakt krwawych łez po raz pierwszy zauważyła jego córka, 5-letnia Jessika. Miało to miejsce 2 lutego 1995 roku. Fabio akurat wybierał się z dziećmi do kościoła i umieszczał na tylnim siedzeniu swego samochodu dwuletniego syna Davida, gdy usłyszał głos córki: „Tato, Madonna płacze!” Nie zwracając uwagi na wołanie Jessiki, zganił ją słowami: „Nie marudź, jesteśmy już spóźnieni, chodź szybko!” Jednak Jessika nie ruszała się z miejsca i wołała: „Tatusiu, chodź zobacz, Madonna płacze krwią.” Kiedy Fabio usłyszał słowo „krew”, zaniepokoił się, myśląc, że jego córeczka się skaleczyła. Natychmiast do niej podbiegł. Jessika stała, jakby była zahipnotyzowana i powtarzała: „Madonna płacze”. Wtedy Fabio na własne oczy zobaczył, że twarz gipsowej figurki pokryta jest smugami czerwonego płynu wypływającego z oczu Madonny. W pierwszym momencie pomyślał, że to może być złudzenie, ale zaraz po chwili wyciągnął rękę i dotknął palcem czerwonej cieczy na policzku figurki. W ten sposób zostawił ślad widoczny na później zrobionych zdjęciach. Głęboko poruszony tym, co zobaczył, powiedział o wszystkim żonie i księdzu proboszczowi. Nazajutrz, po południu, po Mszy św. don Pablo ogłasza ludziom, że w ich wspólnocie parafialnej ma miejsce niezwykłe zjawisko: „Madonna płacze krwawymi łzami. Nie pozostawiajmy w próżni tego wezwania.” Po Mszy św. proboszcz udaje się do państwa Gregorii, gdzie jest kilka osób. Około godziny 18 wszyscy są świadkami, że Madonna znowu płacze. Każdy wyraźnie widział krwawe łzy wypływające z oczu figurki. W sobotę 4 lutego wiadomość o niezwykłym wydarzeniu rozeszła się po całej okolicy. Przed domem rodziny Gregorii zbierał się coraz większy tłum. Świadkami cudu są również dziennikarze i fotograf rzymskiego dziennika „Massaggero”. W niedzielę 5 lutego tysiące osób przewinęło się przez miejsce tego niezwykłego wydarzenia. Wśród nich byli funkcjonariusze policji penitencjarnej, którzy obserwowali zjawisko krwawych łez o godzinie 20 i zapisali to w służbowym notatniku. Wszyscy bezpośredni świadkowie widzieli powstawanie krwawych łez w oczach figurki i spływanie ich po policzkach. Wyklucza to absolutnie jakąkolwiek hipotezę halucynacji. Wiadomość o tym zdarzeniu dociera do biskupa Grillo, który na początku sceptycznie odniósł się do całej sprawy i nawet nakazał duchownym i wiernym, aby nie gromadzili się na modlitwie przed płaczącą figurką, żeby nie zaszkodzić Kościołowi, jeśli okazałoby się, że łzy na figurce są jednym wielkim oszustwem. Jednak w ciągu następnych dni jego sceptycyzm zaczyna słabnąć, zwłaszcza kiedy dostarczono mu wyniki badań laboratoryjnych czerwonego płynu oraz opinię o rodzinie Gregorii. 10 lutego sam biskup Grillo, w asyście prof. Marco di Gennaro (czyt. :„Dżenaro”), zawozi statuetkę do Polikliniki Gemelli (czyt.:„Dżemelli”), aby zostały przeprowadzone badania radiologiczne. Wykonane badania wykazały później, że figurka jest ciałem jednolitym wypełnionym w środku i nie ma żadnych podejrzanych otworów, czy też jakiegoś mechanizmu umożliwiającego oszustwo. Wykazano również, że czerwona ciecz jest prawdziwą ludzką krwią ze wszystkimi jej właściwościami. Nastawienie biskupa zmienia się radykalnie z dniem 15 marca. Zaraz po skończonej Mszy św., o godz. 8:15, zaczął się modlić o właściwe rozeznanie całej tej sprawy. Razem z towarzyszącymi mu pięcioma osobami, zaczął odmawiać „Salve Regina”, trzymając w rękach figurę Matki Bożej, która od jakiegoś czasu przechowywana była w jego rezydencji. Właśnie wtedy o oczach wszystkich statua zaczęła ponownie płakać krwawymi łzami. Obraz płaczącej w jego rękach figury Matki Bożej z Medżugorja był dla biskupa prawdziwym szokiem. Później tak o tym powie : „Ja sam, jak wiecie, na początku byłem sceptykiem, nie wierzyłem; później powoli sama Madonna znalazła swoją drogę do mnie i nadal ją odnajduje, w niewiarygodny sposób przezwyciężając wszystkie przeszkody”.

Ukoronowaniem tych niezwykłych wydarzeń było uroczyste przeniesienie figury Matki Bożej do kościoła św. Augustyna 17 czerwca 1995 roku i umieszczenie jej w kamiennej niszy bocznego ołtarza.

Dochodzenie do prawdy

Zarówno Kościół jak i naukowcy różnych dziedzin nie przestają badać sprawy objawień w Medżugorju. Międzynarodowa francusko-włoska komisja naukowo-teologiczna „O nadzwyczajnych wydarzeniach mających miejsce w Medżugorju” opublikowała w styczniu 1986 roku wyniki swoich badań. W jej skład weszło siedemnastu renomowanych biologów, lekarzy, psychiatrów i teologów. Rezultatem prac komisji było opracowanie dwunastu następujących wniosków:

  1. Na podstawie badań psychologicznych wizjonerów wszystkich razem i każdego z osobna z pewnością można wykluczyć złudzenie i oszustwo.
  2. Na podstawie badań lekarskich, testów,  obserwacji klinicznych itd.…, u wszystkich wizjonerów i każdego z osobna można wykluczyć patologiczne halucynacje.
  3. Na podstawie wyników powyższych badań u wszystkich razem i każdego z osobna można wykluczyć czysto naturalne wyjaśnienie tych zjawisk.
  4. Na podstawie informacji i obserwacji, które można udokumentować, u wszystkich razem i u poszczególnych wizjonerów osobno (jest ich 6) można wykluczyć, że są to zjawiska z rodzaju paranormalnych, np. wpływu diabła.
  5. Na podstawie informacji i obserwacji, które można udokumentować, istnieje zgodność między tymi zjawiskami i zjawiskami opisywanymi zwykle w teologii mistycznej.
  6. Na podstawie informacji i obserwacji, które można udokumentować, można mówić o rozwoju duchowym i rozwoju kondycji teologicznej i moralnej wizjonerów, od początku objawień po dzień dzisiejszy.
  7.  Na podstawie informacji i obserwacji, które można udokumentować, można wykluczyć nauczania lub postawy wizjonerów, które byłyby w wyraźnej sprzeczności z wiarą lub moralnością chrześcijańską.
  8. Na podstawie informacji albo udokumentowanych obserwacji, można mówić o dobrych owocach duchowych u ludności ogarniętej nadnaturalnym działaniem tych zjawisk i skłonnej im.
  9. Od czterech lat działają rozmaite prądy i ruchy zrodzone w Medżugorju. Wedle powyższych stwierdzeń wpływają one na lud Boży w Kościele w doskonałej jedności z nauczaniem i moralnością chrześcijańską.
  10. Po ponad czterech latach można mówić o trwałych i pozytywnych owocach duchowych ruchów zrodzonych w Medżugorju.
  11. Można stwierdzić, że wszystkie dobre i duchowe przedsięwzięcia kościelne, będące w doskonałej zgodzie z autentycznym nauczaniem Kościoła, znajdują potwierdzenie w wydarzeniach medżugorskich.
  12. Można wobec tego stwierdzić, że po dokładnym badaniu protagonistów, ich uczniów i faktów, nie należy tylko w obrębie lokalnym, lecz i pod względem szerokiego dźwięku w Kościele, dla Kościoła korzystne jest uznanie nadnaturalnego pochodzenia zjawisk  i celu wydarzeń medżugorskich. Są to jak do tej pory najbardziej sumienne i najbardziej kompletne badania fenomenów medżugorskich i dlatego tym samym najbardziej pozytywne, co powiedziano na ich temat naukowo-teologicznie.

Bardzo poważne badania wizjonerów podjęła także grupa francuskich specjalistów. Posługując się najnowszą aparaturą i wiedzą badali oni reakcje wewnętrzne wizjonerów przed, w czasie i po objawieniu. Badaniom poddano również synchronizację ich reakcji w o oczach, uszach, sercu i mózgu. Wyniki badań tej komisji były również bardzo znaczące. Pokazały one, że obiekt spostrzegania znajduje się poza wizjonerami i że wykluczone jest jakiekolwiek manipulowanie z zewnątrz czy też umowa między wizjonerami. Wyniki, łącznie z poszczególnymi encefalogramami i pozostałymi reakcjami są zebrane i opracowane w osobistej książce (H. Joyeux – R. Laurentin, „Etudes médicales et scientifiques sur les apparitions de Medjugorje [„Badania medyczne i naukowe objawień w Medżugorju”], Paryż 1986)

Morze łask

Każdego roku parafia św. Jakuba w Medżugorju wręcz zasypywana jest listami o cudownych uzdrowieniach. Te, które są udokumentowane i najbardziej wykraczają poza świat współczesnej medycyny i ludzkiego rozumowania przesyłane są do Watykanu. Do dnia dzisiejszego Medżugorje jest miejscem wielkiej modlitwy. Nad fenomenem tego miejsca trwają ciągle badania. Jednak rzeczy, które mają tam miejsce dają wiele do myślenia. Często medżugorskie sanktuarium nazywane jest „konfesjonałem świata” z powodu olbrzymiej rzeszy pielgrzymów korzystających z Sakramentu Pokuty i Pojednania. W miesiącach letnich często brakuje miejsca dla księży w konfesjonałach i dlatego wielu kapłanów musi spowiadać swoich penitentów na wolnym powietrzu. Dla wielu spowiedź w tym miejscu jest spowiedzią z całego życia. Osobiście znam ludzi, którzy przystąpili w tym miejscu do spowiedzi po dwudziestu pięciu latach nieobecności w konfesjonale. Ten wewnętrzny pokój, jaki daje się odczuć pielgrzymom nawiedzającym Medżugorje, owocuje często w kontaktach międzyludzkich. Znam ludzi, którzy po prawie dwudziestu latach, jakie minęły od rozpadu ich małżeństwa, umieli sobie podać dłoń, wybaczyć krzywdy i teraz są przyjaciółmi. Zadziwiająca jest również liczba powołań do kapłaństwa, jakie zrodziły się w sercach młodych ludzi po nawiedzeniu Medżugorja. Mój znajomy ksiądz, który obecnie jest na studiach doktoranckich w Wiedniu, często podkreśla fakt, że w coraz to bardziej laickiej Austrii jest w seminariach wielu alumnów, którzy nie ukrywają tego, że głos powołania usłyszeli właśnie na modlitwie w Medżugorju. Również i w naszym kraju wielu jest takich, którzy weszli na drogę kapłaństwa, bo dane im było w Medżugorju odkryć, że „Bóg jest miłością” i że „kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1J 4,16). Ta miłość Boga do człowieka, jaką odczuli w kontakcie w Królową Pokoju zdeterminowała ich dalsze życie. Teraz chcą dźwigać swój codzienny krzyż z Chrystusem i dla Chrystusa posługując innym w kapłaństwie. Tak też było z moim przyjacielem, któremu dedykuję ten artykuł. Nie możemy zapominać również o tym, że miejsca szczególnej Bożej łaski charakteryzują się obecnością znaków, które trudno wytłumaczyć w logiczny, ludzki sposób. W ubiegłym roku, kiedy byłem z przyjaciółmi na Festiwalu Młodych (na przełomie lipca i sierpnia) w Medżugorju, byliśmy świadkami niezwykłego zdarzenia, którego nie mogę przemilczeć. Otóż zaraz po modlitwie różańcowej, kiedy zaczynała się Msza św., zauważyliśmy, że słońca zaczyna się jakoś dziwnie zachowywać. Wielu ludzi płakało, gdyż zdało sobie sprawę z faktu, że są świadkami niezwykłego zjawiska: słońce jakby zaczęło pulsować, nie raziło w oczy, kiedy się na nie patrzało, a otoczka wokół niego była jakby koloru białego lub złotego. Kiedy tak wpatrywałem się w to pulsujące słońce, od razu na myśl przyszło mi ostatnie objawienie Matki Bożej w Fatimie. Wtedy to (13 października 1917r.) Maryja zapowiedziała cud, który miał być dla wszystkich widoczny. Taniec słońca, który widziało ludzi, był potwierdzenie prawdziwych objawień Matki Bożej w Cova da Iria.

Trzeba nam i dzisiaj podążać z Maryją w kierunku Zmartwychwstałego Pana, który z miłości ku nam przyjął krzyż i który nieustannie ustami Swojej i naszej Matki przypomina nam o sensie naszej egzystencji.