Maryjo, oddaję Ci moje oczy, abyś to Ty nimi patrzyła,
oddaję Ci moje uszy, abyś Ty nimi słuchała,
oddaję Ci moje dłonie, abyś Ty nimi działała,
moje stopy, abyś Ty nimi chodziła,
oddaję Ci moje serce,
abyś to Ty nim kochała, i aby Twoje Serce biło we mnie dla Jezusa i dla braci,
oddaję Ci siebie całego,
abyś to Ty we mnie żyła i napełniała Sobą na chwałę Trójcy Przenajświętszej.
(z rozważań Sióstr Maryi Niepokalanej Prowincji Katowickiej)
Boże scenariusze
Naprawdę przedziwne są scenariusze, według których Pan Bóg potrafi ułożyć nasze życie. Sami byśmy nigdy nie wpadli na takie czy inne rozwiązania wielu kwestii. Ci, którzy poddają się woli Bożej w pełni wiedzą, że Pan Bóg ma zawsze lepsze rozwiązania od tych, które myśmy sobie poukładali w naszych umysłach. Często bywa i tak, że owe scenariusze są pewnego rodzaju wielkimi niespodziankami, którymi Pan Bóg, w Swojej dobroci, potrafi nas zaskoczyć. W takich sytuacjach można łatwo sobie uświadomić fakt, że nie wszystko zależy od nas i że tak do końca nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co przyniosą nam kolejne dni czy miesiące. Człowiek nie jest panem swojej egzystencji. W wielkim błędzie jest ten, który szczyci się ze swojej mądrości i z dostatku swych sił. Błędem również jest poczucie przesadnej dumy z tego, co się posiada. Dobra materialne są nietrwałe; dzisiaj są, jutro może ich już zabraknąć. W swoim życiu wiele razy doświadczyłem przemożnego działania Maryi, która wyprosiła mi rzeczy, które były jedynie w sferze moich, czasem nawet, najskrytszych marzeń. Piękne, niepowtarzalne i zupełnie niezależne ode mnie scenariusze pojawiały się w moim życiu. Za tym wszystkim stała zawsze Matka Boża, która pomagała mi realizować pragnienia mego serca. Tak było z wyjazdem do Guadalupe, o którym bardzo marzyłem, a na który nie było mnie stać finansowo. Największą niespodzianką, jak to mogłem ocenić dopiero po jakimś czasie, stał się fakt, że dane mi było nawiedzić meksykańskiej sanktuarium w momencie, kiedy stałe źródło mojego utrzymania zostało zablokowane. Co za ironia: wyjeżdżałem do Meksyku, bo znalazł się sponsor, który pomógł mi zrealizować moje pragnienie. Nie mając pracy i stałych dochodów doświadczyłem niezwykłej opieki Matki Bożej, która zaprosiła mnie do Siebie w najmniej oczekiwanym momencie. Po ludzku wydawało się to wręcz niemożliwe do zrealizowania. Często bywa tak, że nawiedzenie jakiegoś świętego miejsca poprzedzone jest swoistymi wzmiankami, które są jakby pewnego rodzaju zaproszeniem Maryi Panny do odwiedzenie Jej sanktuarium. Tak było i w przypadku pielgrzymki do Guadalupe. Zaledwie dwa miesiące przed wylotem do Meksyku byłem z grupą w Medjugorju. Tam po odprawieniu Drogi Krzyżowej na górze Križevac podszedł do mnie znajomy i wręczył mi obrazek Matki Boskiej z Guadalupe, od której sanktuarium dopiero co wrócił. Podając obrazek, wypowiedział prorocze słowa: „Matka Boża zaprasza cię do Guadalupe!” W tym jednym momencie poczułem, że będzie mi dane zobaczyć na własne oczy wizerunek meksykańskiej Morenity, jednak wtedy nie wiedziałem jeszcze, kiedy to nastąpi. Od mojego wyjazdu do Guadalupe minęły już prawie trzy lata. Dzisiaj jeszcze raz dziękuję Maryi za to pielgrzymowanie. Również i z sanktuarium Matki Bożej z Bonaria na Sardynii związane jest dosyć dziwne zdarzenie. Ktoś mógłby powiedzieć, że to przypadek. Ja natomiast upatruję się w tym działania Matki Bożej. Jakiś rok temu znajomej, która opiekowała się swoimi wnuczkami, wpadło do ręki jakieś kolorowe czasopismo z artykułem na temat Sardynii. Jego autor, oprócz niepowtarzalnych walorów wyspy, zwrócił jeszcze uwagę na jedno miejsce, tłumnie odwiedzane przez turystów i pielgrzymów – było to sanktuarium Madonny z Bonaria, o którym niewiele wiedziałem. Po rozmowie ze znajomą postanowiłem poszukać jakiś dodatkowych informacji w Internecie na temat tego świętego miejsca. Przerażała mnie tylko odległość, jaką trzeba pokonać, by dotrzeć do celu. Również i fakt, że sanktuarium znajduje się na wyspie, do której najprościej dopłynąć z Barcelony, nie wydawał się dla mnie zbyt pocieszający. Dwa tygodnie później przesłano mi z sanktuarium z Bonaria kilka obrazków z wizerunkiem Madonny. Już wtedy w moim sercu narodziło się pragnienie nawiedzenia tego miejsca. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy kilka dni temu dowiedziałem się, że na trasie mojego rejsu znajduje się miejscowość Cagliari, w której to znajduje się sanktuarium Madonny z Bonaria.
Po raz kolejny Matka Boża mnie zaskoczyła i jeśli Pan Bóg pozwoli, to na własne oczy zobaczę w lutym to urokliwe sanktuarium.
„Skarb” na wyspie
Sardynia to wyspa położona pomiędzy Korsyką a Sycylią. Administracyjnie należy do Republiki Włoskiej. Jest drugą co do wielkości wyspą na Morzu Śródziemnym. Jej największym walorem jest długość wybrzeża – 1843 km wspaniałych plaż, zatoczek i skalnych urwisk. Szmaragdowe, czyste morze, cudownie białe plaże, łagodny klimat i niezwykle gościnni mieszkańcy to czynniki, które przyciągają tu coraz więcej turystów. Sardynia, pełna sekretów, bywa określana mianem wyspy skarbów, do których bez wątpienia należy sanktuarium z Bonaria z łaskami słynącym wizerunkiem Madonny z Dzieciątkiem, którą mieszkańcy potocznie nazywają „Mamma della Sardegna” (Mamą Sardynii). Wspaniała bazylika, której budowę rozpoczęto już 1704 roku, wznosi się w punkcie widokowym, z którego można podziwiać piękny widok na miasto Cagliari i port, do którego zacumowują statki. Plac, znajdujący się naprzeciw największej na wyspie świątyni, został zbudowany z kamieni typowych dla wielu ulic i placów Sardynii. Przed każdym, kto nawiedza to miejsce, otwiera się wizja nietypowego placu, pełnego zieleni ogrodów i ciągnącego się aż do morza. Świątynia, która skrywa w swoim wnętrzu cudowny wizerunek, została wybudowana na planie krzyża łacińskiego. Jej główny budulcem jest wapień. Fasada kościoła, któremu papież Pius XI w roku 1926 nadał tytuł Bazyliki Mniejszej, jest stosunkowo prosta, ale ujmująca. Cudowna figura, o niewielkich rozmiarach (156 cm), została wyrzeźbiona z jednego kawałka drzewa karobowego, występującego dziko i w uprawie w regionie śródziemnomorskim. Madonna, umieszczona w apsydzie głównego ołtarza, jest celem licznych pielgrzymek. Niedawno przez Jej wizerunkiem modlił się również papież Benedykt XVI. Wizerunek przedstawia Maryję w postawie stojącej. Drapowana i bogato zdobiona suknia Madonny o „niewyrażalnej urodzie” zdaje się podkreślać Jej szlachetne pochodzenie. Maryja z Bonaria w prawej ręce trzyma świecę, zaś w lewej nagie Dzieciątko Jezus. Na głowach świętych postaci widnieją złote korony zdobione szlachetnymi kamieniami. Twarz Matki Bożej jest pełna zadumy. Odnosi się nawet wrażenie, że Maryja z troską patrzy w dal, jakby wypatrywała napływające statki, zaś świeca, którą dzierży w prawej ręce, przywołuje na myśl światło latarni morskiej, dzięki której statek może bezpiecznie dotrzeć do portu. Dzieciątko Jezus, pełne prostoty i o cechach kilkumiesięcznego dziecka, zdaje się być bardzo lekkie. Bezpiecznie siedzi na lewym ramieniu Matki, która podtrzymuje jego lewą nóżkę. Maryja z Bonaria jest szczególną patronką ludzi morza i marynarzy. Jest także swoistą „latarnią”, która oświeca mroki ludzkich dróg. Światło, które niesie ze sobą, pomaga zagubionym wejść na dobrą drogę. Owa droga prowadzi zawsze w jednym kierunku – ku Chrystusowi, który trzyma królewskie jabłko. Liczne wota zawieszone na ścianach korytarza zakrystii i muzeum świadczą o tym, jak wielkich łask dostępowali ci wszyscy, którzy na przełomie wieków szukali ratunku u boku Madonny z Bonaria. Jednym z najcenniejszych i zarazem najstarszych wot jest mały, piętnastowieczny okręt z kości słoniowej, zawieszony w środku apsydy. W tajemniczy sposób wyznacza on kierunek wiatrów w Zatoce Aniołów.
„Niezwykły ładunek”
Majestatyczna statua Matki Bożej eksponowana dziś w sanktuarium na wzgórzu Bonaria jest tą samą rzeźbą, która w XIV wieku przypłynęła do stóp wzgórza, zaledwie kilka kroków od kościoła, w którym się dziś znajduje. Tradycja przekazuje, że wszystko zaczęło się w ciepły, letni dzień 1370 roku. Wtedy to obładowany towarami żaglowiec opuścił hiszpański port i płynął w kierunku Italii. Przychylny wiatr dawał nadzieję na szczęśliwą żeglugę. Nagle, zupełnie niespodziewanie od wybrzeży Sardynii morze się wzburzyło, a olbrzymie fale groziły zatopieniem statku. Na nic się zdały nadludzkie wysiłki marynarzy, którzy za wszelką cenę chcieli uciec przed sztormem. Gdy wszyscy przygotowali się duchowo na najgorsze, dowódca nakazał wrzucić do morza ładunek, mając nadzieję, że w taki sposób skutecznie odciąży żaglowiec i zdoła przynajmniej utrzymać się na wodzie. I oto, ku zdziwieniu wielu, stało się coś dziwnego: gdy wielki kufer wyrzucony za burtę dotknął wody, morze uspokoiło się niespodziewanie. Gwałtowny wiatr ustał, powróciło słońce, a wśród członków załogi zapanowała radość i spokój. Jednak ich szczęście szybko się zmieniło w zdziwienie, gdy spostrzegli, że wszystkie towary poszły na dno, a tylko ogromna skrzynia unosiła się na powierzchni. Szybko podjęli więc decyzję o wyciągnięciu jej na pokład. Po chwili jednak, trochę przestraszeni, zdali sobie sprawę, że skrzynia jest nieosiągalna; poruszana nieznaną siłą płynęła ku wybrzeżom Sardynii, w tajemniczy sposób pociągając za sobą statek. Kiedy przybliżyli się do wyspy, ładunek zatrzymał się w zatoce naprzeciw wzgórza Bonaria. Wszystkie próby wyciągnięcia go na brzeg nie przynosiły rezultatu. Obecni na wybrzeżu rybacy i licznie zgromadzona ludność próbowali pomóc marynarzom, ale skrzynia nie dawała się ruszyć.
Poproszono więc o pomoc braci z pobliskiego klasztoru, którzy zajmowali się w głównej mierze wykupywaniem chrześcijan z niewoli Maurów. Dwaj zakonnicy ku zdziwieniu wszystkich z łatwością wyciągnęli skrzynię z wody, odkrywając na niej przy okazji wyrzeźbiony herb swojego zgromadzenia (Matki Bożej de la „Merced” /„Korzyści”/) założonego w Barcelonie przez Piotra Nolasco. Kiedy wśród entuzjastycznych okrzyków podziwu skrzynia została otwarta, obecnym ukazała się wspaniała figura Madonny z Dzieciątkiem Jezus. Zgromadzeni upadli na kolana, intonując Te Deum i Salve Regina. I jak donoszą kronikarze, natychmiast nadali Jej przydomek Matki Bożej z Bonaria, od nazwy wzgórza, które Madonna sama sobie obrała na swoje mieszkanie.
W roku 1323 król Alfons Aragoński rozbił na tym miejscu obóz w celu podbicia miasta. Wybudował tu również twierdzę i kościół, który kilka lat później przekazano zgromadzeniu braci Matki Boskiej de la „Merced”, aby ci założyli klasztor w miejscu, gdzie żyją po dziś dzień.
Maryja, która wybrała sobie wzgórze Bonaria, stała się dla wielu światłem w ciemnościach i bezpiecznym portem dla tych, którzy toną z powodu utraty Boga. Niech modlitwa różańcowa, którą odmawiamy w sposób szczególny w październiku, wyjedna nam łaskę zobaczenia Najświętszej Dziewicy oczekującej naszego nadejścia z zapaloną świecą z ręce po drugiej stronie życia.